Jak się czułam po pierwszym spotkaniu na psychoterapii?
2/07/2018
Jestem po pierwszym spotkaniu. I mam milion myśli w głowie.
Rano wstałam z dobrą energią. Z pozytywnym nastawieniem. Do czasu kiedy nie weszłam do gabinetu mojej terapeutki.
Jest dla mnie oazą spokoju. Kiedy do mnie mówi patrzy mi w oczy. Ja osobiście mam z tym problem. Uciekam wzrokiem. Czuje się niezręcznie. Bardzo szanuje ją za to, że traktuje mnie poważnie. Ja za to bardzo często podczas tej godziny czułam wstyd i złość.
Postanowiłam sobie, że będę mówić o wszystkim nawet jeżeli to co czuję jest złe i społecznie nie do przyjęcia przez wielu ludzi. Jeżeli terapia ma mi pomóc to muszę być szczera sama ze sobą. I to jest chyba najważniejsze.
Czasami nie potrafię ująć ładnymi słowami tego co czuję. Używam potocznych słów, które mi akurat w głowie siedzą i oddają aktualnie stan moich emocji.
Na pewno nie potrafię patrzeć w oczy jej kiedy mówię o swoich problemach. Mówię nieskładnie, płaczę. W trakcie terapii nasuwają się pytania na które odpowiadam. To wszystko jest bardzo trudne. Nie sądziłam, że aż tak. Kiedy się otwieram i opowiadam coś i jest mi wstyd, to często nasuwa mi się myśl co ona sobie o mnie pomyśli. Po czym przypominam sobie, że ona jest daleka od oceniania mnie.
Wychodzę z pokoju z bolącą głową. Z natłokiem myśli. Popadam w dziwny stan. Postanowiłam zrobić sobie spacer do domu. Temperatura poniżej zera. Nie czuję zimna. Nie czuję otaczającej mnie rzeczywistości. Jestem jak w amoku. Idę powoli chodnikiem przed siebie. Czasem spływa mi łza po policzku. Nie słyszę ludzi. Nie słyszę gwaru. Nie słyszę nic, prócz swoich myśli. Mam wrażenie, że jestem gdzieś obok tego życia które widzę. Pozwalam myślom krążyć nie narzucając im określonego kierunku.
W mojej głowie pojawiła się myśl o nicości. O byciu na chwilę. O byciu kawałkiem powietrza, który z wiatrem krąży wśród ludzi.
Ten stan utrzymywał się do czasu, kiedy musiałam iść odebrać córkę z przedszkola. Od razu mój mózg się przestawił i przestałam myśleć o sobie a o córce.
0 komentarze